Następna cześć

 

 

 

Juliusz Verne

Pływające miasto 

(Wstęp)

Tytuł oryginału francuskiego: Une Ville flottante

 

plymia_01.jpg (31496 bytes)

 

Opracowanie i wstęp:

MICHAŁ FELIS I Andrzej Zydorczak (1995)

  (na podstawie przekładu zamieszczonego

w tygodniku "Ruch Literacki"  w roku 1876

pod tytułem "Miasto pływające")

 

Opracowanie graficzne: Andrzej Zydorczak

© Andrzej Zydorczak

 

 Wstęp

 (pochodzi z wydania "Ajaksu")

 

uliusz Verne w swoim długim życiu nie odbył zbyt wielu podróży. Co innego w swoich powieściach – tam razem z Fileasem Foggiem objechał całą kulę ziemską, dzięki dobrej woli kapitana Nemo zagłębił się w morza i oceany, towarzyszył profesorowi Liddenbrockowi w jego wędrówce we wnętrzu Ziemi, wzleciał w powietrze, porwany przez Robura Zwycięzcę, o mało co nie wylądował na Księżycu, lecąc w pocisku z prezesem Barbicane’em, wreszcie podróżował trochę po naszym Układzie Słonecznym razem z Hectorem Servadacem.

 W „zwykłym życiu” wyprawy jego ograniczały się (poza jedną) do strefy „europejsko-północnoafrykańskiej”. Ponieważ było ich zaledwie kilka, przedstawiamy tu wszystkie:

Jak widać, niewielki to dorobek podróżniczy ale ważne jest, iż po każdej wyprawie powstawała – oparta mniej lub bardziej na doznanych przeżyciach – powieść bądź dłuższe opowiadanie.

Tak też rzecz się miała z wyprawą do Stanów Zjednoczonych. Notatki z podróży pozwoliły na napisanie powieści Pływające miasto, która ukazała się po raz pierwszy we Francji w „Les Débats” w roku 1870. Wydawca Verne’a, Hetzel, opublikował ją w roku 1871 w cyklu „Niezwykłe podróże”.

W Polsce pierwsze wydanie tej powieści ukazało się już w roku 1872, jako dodatek do „Opiekuna Domowego”. Później, w innym przekładzie, Pływające miasto było drukowane w odcinkach w „Ruchu Literackim” w roku 1876. W tym samym roku, nakładem Lwowskiej Księgarni Gubrynowicza książka ta ukazała się w wydaniu książkowym. Ostatnie wydanie pochodzi z roku 1926 (w części II tego wydania zamieszczono inną powieść, a raczej długie opowiadanie – Przełamujący blokadę).

Niniejsze wydanie oparte jest na dobrym przekładzie nieznanego (jak do tej pory) autora – zamieszczonym w „Ruchu Literackim”. Jak wszystkie powieści Verne’a z jego wcześniejszego okresu, tak i ta wyraża pochwałę techniki, Ameryki i Amerykanów (choć z wyjątkami potwierdzającymi regułę), nie jest pozbawiona szczypty romantyzmu, sarkazmu, dowcipu i celnych spostrzeżeń. Jak zwykle, znajdujemy w niej pełną gamę osobowości, wyraźnie zarysowanych – a więc ludzi poważnych, zawziętych, dziwaków, optymistów, prześmiewców. Warto ją jednak przeczytać, chociażby dlatego, aby znaleźć się w starych, dobrych czasach.

A więc… jest rok 1867 i właśnie przybyliśmy razem z Vernem do Liverpoolu…

Następna cześć